bułkę z bakaliami. „Zaraz po wyjściu z domu rodzynki wydłubałam, a resztę wyrzuciłam.” Te bułki, które zostały na ulicy w Kiemieńskie śniły jej się potem po nocach, kiedy wracali pociągiem do kraju. Taka była głodna.

Po rewolucji bolszewickiej trzeba było uciekać. Dziadek pani Danuty Bolesław Dąbrowski próbował nakłonić do wyjazdu swoich rodziców. Nie udało się. Wkrótce potem czekiści zastrzelili ich na moście. Więcej szczęścia miała najstarsza córka Dąbrowskich — Regina. Jako siedemnastolatka wyszła za Litwina i wyjechała w jego rodzinne strony. Przeżyli rewolucję i obydwie wojny.

W 1919 roku Stefan Bzymek ukrywał się, a żona z dziećmi wracała do kraju pociągiem. Dołączył do nich dopiero na trasie. Bolszewicy obrabowali ich ze wszystkiego, ale decyzja o wyjeździe była najlepszą, jaką podjęli w swoim życiu.
Z rodziny Świerczyńskich i Bzymków kilka osób tam zostało, m.in brat Stefana Bzymka. W 1936 roku, w czasie Wielkiego Głodu na Ukrainie pisali w listach, że nawet kota ani wrony tam nie uświadczysz. Potem słuch o nich zaginął.

Rodzina Bzymków wracała do kraju trzy tygodnie, Dąbrowscy trzy miesiące. Ich pociąg co jakiś zatrzymywano. Stali w polu nawet po kilka dni, a bolszewicy plądrowali wagon po wagonie. Zabierali Polakom wszystko, nawet buty kazali zdejmować. Babcia pani Danuty zachorowała na tyfus. Nie mieli jedzenia dla małej Zosi. Żeby za złoty pierścionek albo obrączkę kupić litr mleka, bo tyle wtedy kosztowało, chodzili po miejscowych zagrodach.

Maria Dąbrowska miała wtedy 13 lub 14 lat. Szukając mleka dla swojej siostry weszła do jakiegoś domu i zobaczyła kobietę pochyloną nad kołyską. Miała nóż wbity w plecy. „Dziecko płakało. Wszędzie pełno krwi. Uciekłam i za nic w świecie nie chciałam już wyjść z pociągu”. Tych słów wypowiedzianych przez matkę pani Danuta Rozesłaniec nie zapomni do końca życia.

Wiesław Bzymek opowiedział mi jeszcze jedną ciekawą historię. Wymaga ona jednak krótkiego wprowadzenia. Otóż miasto Kamieńskie stworzyli Polacy. To była ich Ameryka. Dobrze zarabiali i cieszyli się powszechnym szacunkiem. Stanowili elitę w każdej dziedzinie życia. Uczyli miejscowych wszystkiego. Do szkół, które założyli i prowadzili uczęszczały rosyjskie dzieci. 

Nauczycielką w jednej z takich placówek była siostra żony Stefana Bzymka - Maria Świerczyńska, a uczennicą nastoletnia Marysia Dąbrowska. Do tej samej klasy chodził też syn miejscowego hutnika, Lonia mu było na imię. Nieszczęśnik zakochał się po uszy w pięknej Polce, ale Rewolucja Październikowa ich rozdzieliła. On został w Rosji, a ona wraz z rodziną wróciła do kraju. 

Młodzieniec nie tracił jednak nadziei. Pisał listy miłosne i próbował przekonać ukochaną do powrotu. Właśnie został przewodniczącym kamieńskiego Komsomołu. Marysia była w rozterce. Często przychodziła do Bzymków i pytała, co robić. „Daj sobie spokój. Nie odpisuj” — odpowiadał krótko pan Stefan. Dziewczyna posłuchała.

Lonia z czasem zapomniał o pięknej Polce i poświęcił się karierze politycznej. 14 października 1964 roku został I sekretarzem KC KPZR i przywódcą Związku Radzieckiego. O życiu osobistym i miłościach Leonida Breżniewa wiemy niewiele, a jedyny jego pocałunek, jaki świat zapamiętał to ten z Erichem Honeckerem z 1979 roku w NRD.

Historię, którą opowiedział mi Wiesław Bzymek potwierdziła córka Marysi Dąbrowskiej, Danuta Rozesłaniec. Słyszała ją od matki, ale listy Breżniewa nie zachowały się. Z biografii przywódcy ZSRR wiemy, że faktycznie urodził się on w Kamieńskie w 1906 roku w rodzinie hutnika i uczęszczał do miejscowej szkoły. Bardzo możliwe, że jako jedenastolatek zakochał się w starszej o dwa lata koleżance i długo nie mógł o niej zapomnieć.

PS. Po powrocie z Rosji Dąbrowscy osiedli w Irenie. Do trzech córek urodzonych w Rosji wkrótce dołączyło trzech synów: Tadeusz, Edward i Feliks.
33 views

Kamieńskie to była ich Ameryka - Nowa Gazeta Zaklikowska NR 1 (3) 2017 - 4/5

Uploaded 4 years ago

bułkę z bakaliami. „Zaraz po wyjściu z domu rodzynki wydłubałam, a resztę wyrzuciłam.” Te bułki, które zostały na ulicy w Kiemieńskie śniły jej się potem po nocach, kiedy wracali pociągiem do kraju. Taka była głodna.

Po rewolucji bolszewickiej trzeba było uciekać. Dziadek pani Danuty Bolesław Dąbrowski próbował nakłonić do wyjazdu swoich rodziców. Nie udało się. Wkrótce potem czekiści zastrzelili ich na moście. Więcej szczęścia miała najstarsza córka Dąbrowskich — Regina. Jako siedemnastolatka wyszła za Litwina i wyjechała w jego rodzinne strony. Przeżyli rewolucję i obydwie wojny.

W 1919 roku Stefan Bzymek ukrywał się, a żona z dziećmi wracała do kraju pociągiem. Dołączył do nich dopiero na trasie. Bolszewicy obrabowali ich ze wszystkiego, ale decyzja o wyjeździe była najlepszą, jaką podjęli w swoim życiu.
Z rodziny Świerczyńskich i Bzymków kilka osób tam zostało, m.in brat Stefana Bzymka. W 1936 roku, w czasie Wielkiego Głodu na Ukrainie pisali w listach, że nawet kota ani wrony tam nie uświadczysz. Potem słuch o nich zaginął.

Rodzina Bzymków wracała do kraju trzy tygodnie, Dąbrowscy trzy miesiące. Ich pociąg co jakiś zatrzymywano. Stali w polu nawet po kilka dni, a bolszewicy plądrowali wagon po wagonie. Zabierali Polakom wszystko, nawet buty kazali zdejmować. Babcia pani Danuty zachorowała na tyfus. Nie mieli jedzenia dla małej Zosi. Żeby za złoty pierścionek albo obrączkę kupić litr mleka, bo tyle wtedy kosztowało, chodzili po miejscowych zagrodach.

Maria Dąbrowska miała wtedy 13 lub 14 lat. Szukając mleka dla swojej siostry weszła do jakiegoś domu i zobaczyła kobietę pochyloną nad kołyską. Miała nóż wbity w plecy. „Dziecko płakało. Wszędzie pełno krwi. Uciekłam i za nic w świecie nie chciałam już wyjść z pociągu”. Tych słów wypowiedzianych przez matkę pani Danuta Rozesłaniec nie zapomni do końca życia.

Wiesław Bzymek opowiedział mi jeszcze jedną ciekawą historię. Wymaga ona jednak krótkiego wprowadzenia. Otóż miasto Kamieńskie stworzyli Polacy. To była ich Ameryka. Dobrze zarabiali i cieszyli się powszechnym szacunkiem. Stanowili elitę w każdej dziedzinie życia. Uczyli miejscowych wszystkiego. Do szkół, które założyli i prowadzili uczęszczały rosyjskie dzieci.

Nauczycielką w jednej z takich placówek była siostra żony Stefana Bzymka - Maria Świerczyńska, a uczennicą nastoletnia Marysia Dąbrowska. Do tej samej klasy chodził też syn miejscowego hutnika, Lonia mu było na imię. Nieszczęśnik zakochał się po uszy w pięknej Polce, ale Rewolucja Październikowa ich rozdzieliła. On został w Rosji, a ona wraz z rodziną wróciła do kraju.

Młodzieniec nie tracił jednak nadziei. Pisał listy miłosne i próbował przekonać ukochaną do powrotu. Właśnie został przewodniczącym kamieńskiego Komsomołu. Marysia była w rozterce. Często przychodziła do Bzymków i pytała, co robić. „Daj sobie spokój. Nie odpisuj” — odpowiadał krótko pan Stefan. Dziewczyna posłuchała.

Lonia z czasem zapomniał o pięknej Polce i poświęcił się karierze politycznej. 14 października 1964 roku został I sekretarzem KC KPZR i przywódcą Związku Radzieckiego. O życiu osobistym i miłościach Leonida Breżniewa wiemy niewiele, a jedyny jego pocałunek, jaki świat zapamiętał to ten z Erichem Honeckerem z 1979 roku w NRD.

Historię, którą opowiedział mi Wiesław Bzymek potwierdziła córka Marysi Dąbrowskiej, Danuta Rozesłaniec. Słyszała ją od matki, ale listy Breżniewa nie zachowały się. Z biografii przywódcy ZSRR wiemy, że faktycznie urodził się on w Kamieńskie w 1906 roku w rodzinie hutnika i uczęszczał do miejscowej szkoły. Bardzo możliwe, że jako jedenastolatek zakochał się w starszej o dwa lata koleżance i długo nie mógł o niej zapomnieć.

PS. Po powrocie z Rosji Dąbrowscy osiedli w Irenie. Do trzech córek urodzonych w Rosji wkrótce dołączyło trzech synów: Tadeusz, Edward i Feliks.